Uwielbiam ten stan kiedy wszystko dookoła co Cię otacza wydaje się inne, a jednak to ten sam świat na którym codziennie przebywasz. Życie w innym otoczeniu niż zwykle dodaje mi niesamowitej energii i chęci zobaczenia nawet najmniej ciekawego przedmiotu, jak ser na sklepowych półkach czy jazda autobusem. Niby to samo co u nas, a jednak różnorodność natury ludzkiej w innym miejscu może zafascynować bardziej niż zwykle. Zachowanie, obyczaje, wygląd, ubiór, tradycje, przekonania, moda gdzie indziej może przebiegać w inny sposób, dlatego aż żal by nie chcieć tego poczuć, a nie jedynie zobaczyć. Przemieszczanie się ze swojego stałego kąta do innego kąta na Ziemi pobudza we mnie całą melancholię. która na moje nieszczęście tkwi w moich żyłach. Kiedy zapadnę w trans, trudno mnie z niego wyciągnąć. Godzinami mogę leżeć w pokoju i bezsensownie dumać o moim życiu marzeń nie zajmując się teraźniejszością i nie odkrywać niczego nowego, co jest wbrew mojej podobno energicznej naturze. W nowym miejscu wszystko się zmienia, czego dowodem jest chęć wyjścia do zagranicznego sklepu po najzwyklejsze, białe, krowie, mleko. 

Nowy odkryty ląd, o którym mogłabym napisać ze 3 posty to świat Skam, czyli Norwegia. Pięknie było poczuć się w mieście Oslo, gdzie istnieje najpyszniejszy ser na świecie, do komunikacji miejskiej zaliczany jest statek, cola kosztuje 20 złoty, króluje przyroda, a na balkonach jest zakaz wieszania prania.