03:26
kochana wieś.. i kury | FERIE
03:26Czasami zapominam za co uwielbiam wieś rodzinną, na którą przyjeżdżamy w wolnej chwili do moich dziadków. To wyjątkowe miejsce. Z wieloma...
Czasami zapominam za co uwielbiam wieś rodzinną, na którą przyjeżdżamy w wolnej chwili do moich dziadków. To wyjątkowe miejsce. Z wieloma wspomnieniami, zaciszem domowym i przytulną atmosferą. W domu, do którego niekiedy przyjeżdżam wychowała się jedna wielka rodzina i nawet więcej. Uwielbiam to uczucie, kiedy przyjeżdżam z miasta na wieś. Posiedzieć na hamaku w wakacje, pojechać na przejażdżki rowerowe czy rolkowe, mieć zdrową żywność bez dodatkowych kosztów i delektować się naturą. Niezmiernie się cieszę, że są jeszcze moi dziadkowie, których cenię i szanuję i utrzymują swój dom na tyle ile potrafią. Co prawda, nie chciałabym jak na ten moment mieszkać na wsi w czasie liceum czy gimnazjum. Nie chodzi o to, że traktuje wieś jak większość ludzi z miast, czyli jako wioskę z prostackimi wieśniakami i krowami u boku, ponieważ mieszkałam na wsi kilka lat. To bardzo spokojne życie na normalnym poziomie. Wiele ludzi podąża za stereotypami myśląc, że życie na wsi to bieda. Niektórzy zdziwili by się jak wygląda u niektórych majątek. Niekiedy rolnicy zarabiają więcej pieniędzy niż ludzie w dużych miastach. Ale do tego bierze się również pod uwagę koszty przeżycia w mieście w porównaniu do terenów wiejskich. Tylko nie o tym chciałam pisać. Chciałam w tym poście docenić miejsce, do którego spotykam się z moją rodziną. Najlepiej jest, gdy wraz z moimi kuzynami, z którymi widzę się tylko raz na rok możemy posiedzieć kilka tygodni na wsi i poodwalać coś nowego. To zazwyczaj kończy się nowymi wspomnieniami i zabawą. Teraz na ferie przyjechałam tutaj z moją siostrą i jej koleżanką. Bardziej w celu odetchnienia od miastowej rutyny i harówce w szkole.
Jedną z rzeczy, a bardziej istot, które uwielbiam na wsi są oczywiście moje ulubione kury. Ja do tej pory nie wiem dlaczego, ale wraz z moimi kuzynami uważamy je za po prostu najlepsze ptaki żyjące na tym świecie. Możecie sobie pomyśleć, że trochę dziwna sprawa, ale macie rację. My z tymi kurczakami robiliśmy wiele dziwnych rzeczy, jak na przykład malowałyśmy im paznokcie. Albo kiedyś zrobiliśmy z 4 kurami piknik, gdzie ułożyliśmy dla nich posłanie na trawie, a one spały pod kocem. Kiedyś pamiętam, była taka piękna elita czterech kur. Cztery, ponieważ każdy miał jedną kurę dla siebie, czyli ja, siostra, kuzyn, kuzynka. Do dziś nie wiem, czy to przypadek, ale te kury tak się do nas przyzwyczaiły i do siebie. Mogliśmy je zostawić same, a one od nas nie uciekały nawet na krok. Siedziały z nami na kocu. Robiliśmy sobie z nimi zdjęcia. Na samą myśl jak o tym piszę, to robi mi się uśmiech na twarzy i zdaję sobie sprawę, że moje życie jest naprawdę dziwne haha.